Międzywymiarowy rozgardiasz

Alternatywne światy w fabule BIONICLE

Powiedzieć, że fabuła BIONICLE była pełna decyzji, które stały się źródłem kontrowersji wśród fanów, to jakby nic nie powiedzieć. Bez wątpienia jedną z nich jest koncepcja alternatywnych wymiarów, stanowiących odnogi głównej linii czasowej, wynikające z różnic w przebiegu kluczowych dla dziejów poszczególnych światów wydarzeń. Niektórzy entuzjaści BIONICLE uważają, że to ciekawy pretekst do eksplorowania różnych możliwości rozwoju zdarzeń, a dla wielu twórców Fan Ficów jest to ulubiony sposób na omijanie ograniczeń narzuconych w głównym uniwersum, jednak istnieją również przeciwnicy tego rozwiązania, którzy uznają je za niepotrzebną komplikację i tak już złożonej fabuły. W tym artykule ja oraz Wartunate zmierzymy się z tym tematem i przedstawimy Wam nasze punkty widzenia.


W ramach przypomnienia: koncept alternatywnych wymiarów pojawił się w BIONICLE w 2006 roku wraz z wprowadzeniem do fabuły Kanohi Olmak – Wielkiej Maski Bram Międzywymiarowych noszonej przez byłego członka Zakonu Mata Nui, Brutakę. Dzięki niej Takanuva miał okazję zwiedzić kilka równoległych światów, natomiast drugi egzemplarz tej Kanohi trafił w posiadanie Vezona i w wyniku kontaktu z Energetycznym Protodermis został na stałe przyspawany do jego twarzy.

Trudno mi jest się określić, do jakiej grupy należę – zwolenników, czy przeciwników pobocznych wszechświatów. Jeżeli okoliczności tworzące fabułę są sensowne, to Fan-Fici osadzone w alternatywnym wymiarze uznaję za udane. Jeśli jednak twórca uzna wszechświat równoległy za fabrykę postaci, lub stworzy identyczny świat, którego heros (poza swoim istnieniem) niewiele zmieni – jestem przeciw (choć bywają wyjątki). Za pomyślnie stworzony alternatywny wymiar uznaję taki, który wywraca do góry nogami prawa rządzące tym głównym oraz skłania czytelnika do refleksji i porównania obu światów.

Ja różnież nie potrafię jednoznacznie określić, czy jestem zwolennikiem, czy przeciwnikiem występowania alternatywnych wymiarów w uniwersum BIONICLE. Jak już wspomniałem, ma to zarówno swoje plusy, jak i minusy (tak, wiem, że ktoś mógłby uznać to śmieszny truizm, ale musiałem to podkreślić). Istnieje jednak pewien fundamentalny aspekt działania światów równoległych w BIONICLE, który nie przestaje mnie irytować, a mianowicie to, że jeden z nich jest traktowany jako ten “główny”, inne natomiast jako te “poboczne”. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że to podejście wielokrotnie dawało o sobie znać w tym, w jaki sposób Greg Farshtey prowadził fabułę osadzoną w równoległych wymiarach. Przede wszystkim mam na myśli to, że podejście do uśmiercania postaci było tam dużo bardziej bezceremonialne, wręcz lekceważące, niż w głównym uniwersum. Na myśl przychodzi mi w tym momencie sytuacja z Królestwa, gdzie śmierć dwóch ikonicznych i lubianych postaci została zamknięta w krótkim zdaniu “- Pohatu i Hewkii próbowali to zrobić podczas ewakuacji” powiedział Tanma – Rahkshi przebiły się i zabiły ich obu […]” (“‘Pohatu and Hewkii tried that during the evacuation,’ said Tanma. ‘The Rahkshi smashed their way through and killed them both […]’”).

Pomimo podobieństw sobowtóry z dwóch równoległych wymiarów nie są tą samą postacią, a umiłowani wojownicy nadal wojują w “głównym” (sic!) wymiarze. Osobiście nie odczułem negatywnych (co do zignorowania wagi sentymentów do postaci, nie do opisywanych, smutnych wydarzeń) emocji wobec zbyt “banalnych” śmierci niektórych bohaterów. Oczywiście nie zmienia to mojej opinii na temat tego, jak precyzyjnie autor ukazał świat przedstawiony i przedstawił niektóre wydarzenia. Dokładny opis terenu utrudniającego walkę (sporo gruzu, mało wolnej przestrzeni) mógłby lepiej nadać sens śmierci dwóch zdolnych Toa z rąk Dzieci Makuty (i nie zajęłoby to sporo miejsca na papierze). Tego jednak zabrakło.

Wracając do szeregowania wymiarów – nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Według mnie każdy wymiar jest sobie równy, każdy porządek zależy wyłącznie od pewnego punktu odniesienia i punkt ten jest względny.

Skoro poruszyliśmy już temat Królestwa, moim zdaniem to opowiadanie jest podręcznikowym przykładem zmarnowanego potencjału. Pomysł wyjściowy był świetny, a w szczególności motyw Matoro jako wypędzonego na dawne tereny Po-Wahi wyrzutka i uczynienia z wyspy Mata Nui centrum świata po tym, gdy Wszechświat Matoran obrócił się w ruinę. Jednocześnie przeszkadza mi to, o czym już wspomniałem – lekceważące podejście do śmierci postaci. I choć słusznie podkreśliłeś, że nie są to te same postaci, co w “głównym” uniwersum, nie uważam tego za powód, by miały z punktu widzenia historii być traktowane jako mniej istotne. Nie uważam przy tym, że każda śmierć w fabule powinna mieć formę bohaterskiego poświęcenia (choć do tego przyzwyczaiły nas pierwsze, najmilej wspominane przez przez dużą część fanów początkowe lata BIONICLE), banalnością śmierci ta(że można operować w efektywny sposób, tu natomiast miałem po prostu wrażenie, że śmierć Pohatu i Hewkii’ego była wprowadzony do fabuły jako tani sposób na zaszokowanie czytelnika lub udowodnienie mu w mało subtelny sposób potęgi Rahkshi. To samo odczułem w przypadku śmierci Tanmy, który został po prostu… wysadzony w powietrze przez Makutę, co poruszyło oglądających to Matoro i Takanuvę na jakieś… może pięć minut? Tak, wiem, że wtedy wciąż trwała walka z Władcą Cieni, a Toa nie mogli sobie pozwolić na zbyt długie opłakiwanie towarzysza, ale argument wciąż pozostaje. Nie cierpię sytuacji, gdy czyjaś śmierć nie pełni żadnej roli w fabule.

Ten problem jest spowodowany tym, że same opowiadania były zdecydowanie za krótkie (Dla porównania, opowiadanie “Jądro Ciemności” Josepha Conrada zajmuje dobre 50 stron). W porównaniu do innych tekstów BIONICLE jest to zdecydowanie za mało. Co więcej, po lekturze “Królestwa” czy “Mrocznego Odbicia” stałem się głodny na te światy, chcę się dowiedzieć więcej na temat tych wymiarów. Gawędy Pohatu o krucjatach Tuyet, szersze ukazanie propagandy Imperium Toa, opis chaty Matoro i wyglądu Zhańbionego czy przechadzki Takanuvy po dzielnicach Królestwa. Niektórzy powiedzą, że to tylko puste opisy – ale to właśnie opisy ubogacają prostą fabułę opowiadań i kreują świat przedstawiony. Niekiedy wprowadzają czytelnika w błąd, by później go zaskoczyć nieoczekiwanym zwrotem akcji.


Tak, ograniczenia związane z formatem seriali (swoją drogą czy ktoś oprócz mnie odnosi wrażenie, że ta nazwa byłaby się strasznie mylącą dla kogoś, kto nie siedzi od wielu lat w polskim fandomie?) były dużym problemem, ale uważam, że mimo to można było uniknąć wielu błędów, choćby poprzez zmniejszenie liczby przewijających się w opowiadaniu postaci, by móc lepiej skupić się na poszczególnych jednostkach. Jednocześnie sam Greg wielokrotnie określał siebie jako pisarza “myślącego obrazami, nie słowami”, więc być może z tego wynikały ubogie opisy w jego twórczości. Tak czy siak, na razie skupiamy się wyłącznie na uniwersum Królestwa, a przecież nie taki jest cel naszego artykułu – mamy omówić szerszy problem. Co więc sądzisz o innym, istotnym alternatywnym wymiarze, czyli Imperium Toa z Mrocznego Odbicia?

O taaak… Alternatywny Wszechświat Imperium Toa jest moim ulubionym “pobocznym” wymiarem Uniwersum BIONICLE i jednym z ulubionych miejsc w całej istniejącej fabule (wszakże mój pierwszy tekst na BIOHeretics dotyczył właśnie państwa Tuyet). Totalnym przeciwieństwem Hewkii’ego i Pohatu z “Królestwa” jest właśnie Cesarzowa Toa Tuyet – w głównym wymiarze postać poboczna stała się w “Mrocznym Odbiciu” potężnym wojownikiem, zdolnym przywódcą i (nie)groźnym przeciwnikiem (O samej Tuyet też mógłbym wiele opowiadać, bo dzięki “Mrocznemu Odbiciu” stała się ona moją ulubioną postacią). Ukazany wszechświat posiada ten sam schemat, co “Królestwo” – pozornie znajome miejsce z odwróconymi do góry nogami realiami. Globalne, totalitarne państwo rządząne przez Toa, w którym mieszkańcy nie próbują sprzeciwić się woli dyktatorki w obawie przed jej wiernymi wojownikami. I to pozostawiło pytania. Jak jednej Toa udało się przeciągnąć resztę charyzmatycznych i prawych mężów ku ciemnej stronie? Jak nakłoniła ich do złamania Kodeksu? Przecież Toa nie poddaliby się zwykłym intrygom. I tu pojawił się mój zachwyt wobec Tuyet i jej (może pozornych) zdolności do manipulacji. Brakowało tych złych, ale wyrazistych postaci. Nie licząc Teridaksa czy Roodaki, złoczyńcy świata BIONICLE byli bardziej karykaturami typu Krekka czy Piraka, które niewiele osiągnęły. Ale nie Tuyet – dyktator z krwi i kości, polityk, konkwistador. Toa, która rozgromiła Mrocznych Łowców i zgniotła Bractwo Makuty. Cesarzowa, która zbudowała swoje silne Imperium na krwawych krucjatach. Postać z marmuru, której nic nie jest w stanie powstrzymać. Do czasu – wpadła w portal i zginęła. Zbyt szybka śmierć jak na tak potężną postać? To kolejny minus krótkich opowiadań, które muszą przynajmniej w części rozwiązać swoją historię. Szach Mat! Nawet nie wiemy, czy powstanie kiedyś z kości cesarzowej mściciel.


Akurat na Krekkę nie dam powiedzieć złego słowa. 😛 moim zdaniem idealnie spełnił rolę, do której został stworzony. Jako zabawny, tępy osiłek kontrastujący z bardziej przebiegłym Nidhikim sprawdził się perfekcyjnie. Natomiast Piraka zawsze byli dla mnie bandą błaznów, która w najlepszym przypadku była komiczna, a w najgorszym irytująca. Być może jestem uprzedzony do nich ze względu na ich absurdalną kampanię reklamową, na czele z niesławnym Piraka Rapem (wiem, że reklamy mają być skierowane do dzieci, ale czy naprawdę BIONICLE do tej pory docierało do tej samej latorośli, co rapersko-ziomalskie motywy? Nie mówiąc już o tym, że kultura hip-hopowo-gangsterska sama w sobie, przynajmniej z założenia i w swej “nierozwodnionej” formie, stoi w opozycji do polityki Lego), ale Piraka zawsze byli dla mnie definicją pretensjonalności i mroku na siłę, ale odbiegam od tematu. Zgadzam się, że BIONICLE cierpiało na niedobór efektywnych złoczyńców, szczególnie w późniejszych latach. Zgadzam się również z tym, że Tuyet była ciekawą postacia. Jednocześnie wizje totalitarnych państw to nie jest coś, czego osobiście oczekiwałbym od Bionicle. Owszem, pokazuje to, jak różnorodne i elastyczne jest to uniwersum, ale ja zainteresowałem się tą serią ze względu na klasyczną batalię pomiędzy dobrem, a nieuchwytnym, abstrakcyjnym złem, doprawioną szczyptą tajemnicy. Oczywiście nie oznacza to, że porzuciłem serię, gdy mistycyzm zaczął z niej powoli ulatywać, ale przyznaję się bez bicia, że późniejsze lata serii były z tego powodu dla mnie dużo mniej satysfakcjonujące i spójne.
Oprócz tego jakoś trudno było mi sobie wyobrazić niektórych Toa po stronie Tuyet. Rozumiem, że takie było założenie, ale z drugiej strony, nie potrafię wyjaśnić tego, że np. pogodni Lewa i Gali stali trwali wiernie przy brutalnej dyktaturze, ale już bardzo zbliżony do nich pod względem charakteru Pohatu (którego zawsze uważałem za swego rodzaju połączenie osobowości tej dwójki) stał na czele rebelii. W gruncie rzeczy wynika to z niewystarczającego zagłębienia się w motywacje bohaterów, co wiąże się w zauważonym przez nas wcześniej problemem ograniczeń co do długości serialu, ale jest to wciąż coś, na co musiałem zwrócić uwagę. Szczególnie, że w tym samym opowiadaniu postać Lesovikka była już dużo lepiej rozwinięta i miała jaśniejszą motywację.

 

Początkowo sam Pohatu był za Tuyet. Zdezerterował po tym, jak jego drużyna miała za zadanie wybić Duchy Nynrah. Zauważył, że to właśnie Imperium uciskające ludność stało się tym złem, z którym zamierzał walczyć.
Pomysł autora dotyczący tego, jak łatwo Toa dali zwieść się Tuyet (uwzględniając nawet to, jak potężna była z Kamieniem Nui) wydaje się być absurdalny. Mimo to nie jest zły, ponieważ historia opisana w “Mrocznym Odbiciu” niesie ze sobą morał – między dobrem a złem jest krucha granica. Musimy uważać, by nie dać się zwieść potędze i ciemnej stronie. By nasze życie nie było zmarnowane.

Trochę źle się wyraziłem – nie przeszkadza mi to, że jeden z Toa się zbuntował, a jedynie zastanawia mnie, czemu był on jedynym z Toa Mata, który to zrobił, skoro przynajmniej dwóch z nich miało podobny profil psychologiczny, by pójść w jego ślady. Ba, co więcej, posunę się nawet do stwierdzenia, że każdego innego Toa Mata również widziałbym w rebelii, bo po prostu nie widzę tych postaci w roli popleczników krwawego reżimu. Ktoś mógłby w tym momencie powiedzieć, że patrzę na to z ograniczonej perspektywy “głównego” wszechświata, ale przecież jedynymi różnicami między pierwszoplanową rzeczywistością a tymi równoległymi miał być inny przebieg niektórych zdarzeń, a nie całkowicie inne charaktery bohaterów. Czy to oznacza, że nasi ulubieni bohaterowie to tak naprawdę, w każdym istniejącym wymiarze, łatwo ulegające ideologiom naiwne dzieci we mgle (poza Pohatu, który został arbitralnie wyróżniony), którym po prostu nie nadarzyła się okazja do dołączenia do takiego Imperium Toa? Można się w tym momencie kłócić, że Tuyet wykorzystała tu fakt, że umysły Toa Mata były jeszcze “świeże” (należy pamiętać, że w uniwersum Imperium Toa nie miały miejsca żadne z przygód Toa Mata znanych z głównego świata), a co za tym idzie, podatne na manipulację, ale wciąż pozostawia to u mnie pewien niesmak. Wiem, że większość historii alternatywnych z rodzaju “świat, gdzie ci dobrzy są źli, a ci źli są dobrzy” ma na celu między innymi wywołać u czytelnika pewną dozę uczucia niezręczności, ale wątpię, by stawianie wieloletnich bohaterów serii w złym świetle miało być zamierzonym efektem.

Dlatego, mimo iż uznałem tu Tuyet za sprytną kusicielkę i wyszukałem w całej opowieści morał, uważam pomysł wykreowania Toa o słabej woli za niezbyt dobrze wyjaśniony. A jednak Imperium Toa to mój ulubiony alternatywny wszechświat. Być może to przez zamiłowanie do zakonów rycerskich (Toa zjednoczeni pod jednym sztandarem). Być może to fascynacja alternatywną Tuyet – wyrazistą postacią, która zrobiła porządek z Bractwem Makuta i Mrocznymi Łowcami (a Metru Nui nie dotknął ani najazd TSO, ani Wielki Kataklizm. No i Mata Nui nie zapadł w sen nieprzespany) zasłoniła słabsze strony opowiadania.

Alternatywny wymiar to nie tylko “Królestwo” czy “Mroczne Odbicie”. Jakie jest twoje zdanie na temat innych, pomniejszych światów?

Szczerze mówiąc, żaden z nich nie zapadł mi specjalnie w pamięć. Istnieje powód, dlaczego na razie rozmawiamy wyłącznie na temat Królestwa i Mrocznego Odbicia – to były jedyne w jakimkolwiek stopniu dopracowane alternatywne wymiary. Do głowy przychodzi mi w tym momencie tylko Wymiar Srebrnego Miasta, w którym w sumie nie wydarzyło się nic godnego uwagi (w końcu była to historia stworzona na potrzeby książeczki dla młodszych fanów) oraz ten OKROPNY motyw z armią stworzoną z Mrocznych Takanuv (Takanuvów?). Znaczy, o ile jestem w stanie uwierzyć, że Makuta Tridax byłby na tyle okrutny, by pozbawić dużą liczbę alternatywnych wymiarów ich lokalnego Toa Światła, to dlaczego rzekomo “ten dobry”, bo złoto-biały, alternatywny Teridax bezlitośnie wyciął w pień część z nich? Ponadto, wychodzi na to, że jedynym uniwersum, które dostąpiło zaszczytu doznania happy endu jest – a jakże! – ten główny, natomiast cała masa innych została skazana na zagładę. Ponownie, wpisuje się to w trend lekceważącego traktowania równoległych rzeczywistości, o których wspomniałem na początku!

Zgadzam się z twoją opinią. Jak już wspomniałem wcześniej, motyw “fabryki” postaci (by nie powiedzieć “bohaterów”) jest jednym z gorszych zabiegów niektórych twórców (istniały koncepcje mrocznych Toa z głównego wszechświata, jak np. anulowany Toa Ahkmou). Osobiście zapamiętałem te pomniejsze wymiary jako agresywne negocjacje Brutaka – Spiriah i “wycieczki turystyczne” Vezona. Dziwił mnie też fakt, że zawsze istniał alternatywny wszechświat niebezpieczny dla wybranej istoty (wymiar pełny istot światła, wymiar wymyślony przez Sahmada), nawet jeśli tych wszechświatów było nieskończenie wiele.
Nie do końca się zgodzę z twoją ostatnią opinią – Królestwo Wielkiego Ducha być może i czekała zagłada, ale główny przeciwnik został zgładzony i w miarę spokojny sposób (nie tak, jak w “Mrocznym Odbiciu”) opowieść o tym niezwykłym miejscu została zakończona.

Co nie zmienia faktu, że podróż kosmiczna mieszkańców Królestwa może zakończyć się powodzeniem lub nie, co tworzy w sumie intrygująco otwarte zakończenie. Może wyraziłem się nieprecyzyjnie, ale we fragmencie o światach skazanych na zagładę nie miałem na myśli wymiaru Królestwa, początkowo miałem nawet go wykluczyć z tej grupy. Swoją drogą, na forach dyskusyjnych związanych z LEGO spotkałem się z opiniami, że dobrym sposobem na połączenie dwóch Generacji byłoby uczynienie z Generacji 2 alternatywnego wymiaru w stosunku do Generacji 1. Moim zdaniem to słaby pomysł. Po pierwsze, świat przedstawiony w G2 operuje na zasadach całkowicie odmiennych niż G1, a nie tak przecież działa koncept alternatywnych wymiarów w BIO. Po drugie, obawiam się, że uczyniłoby to Generację 2 w jakiś sposób mniej atrakcyjną i na dobre zamknęłoby ją w roli “doczepki” do G1, a nie autonomicznej (abstrahując od samej jej jakości) opowieści.

Powiązanie między obiema generacjami dałoby się wyjaśnić w formie logicznej teorii. Tylko po co? Byłaby to zapewne słaba idea, całkowicie zgadzam się z twoim punktem widzenia. To, że niektóre postacie występują i w świecie Okoto i we Wszechświecie Matoran, wcale ich nie łączy fabułą. Biorąc pod uwagę prawo “wszystko, co wymyślisz, jest alternatywnym wszechświatem” dany pomysł może być możliwy.

Koncepcja alternatywnych wszechświatów to bardzo dobry pomysł. Historie ukazane w “Królestwie” i “Mrocznym Odbiciu” były krótkie i zawierały otwarte zakończenie, niemniej jednak wypadły według mnie świetnie – stworzyły zupełnie inne światy i pobudziły wyobraźnię. Nie mogę tego powiedzieć o innych, pomniejszych wymiarach, które zostały stworzone wyłącznie w celu szybkiego rozwiązania niektórych problemów w fabule.

Mam nadzieję, że nasza praca stała się dla Was ciekawą i przyjemną lekturą. Zachęcam jednocześnie do wyrażenia opinii w komentarzach. A w międzyczasie usiądźmy wszyscy i przeczytajmy jeszcze raz opowieści Królestwa Wielkiego Ducha i Imperium Toa…


Autor:
Opublikowano: 21-08-2016

Kategoria:
Tagi:
, , , , , , , , , , ,
Onepu-avatar

O Autorze


Jestem Onepu i nienawidzę Was wszystkich... Jeśli jednak koniecznie chcesz wiedzieć o mnie coś więcej to proszę - interesuję się BIONICLE od 2002 roku, moim pierwszym zestawem był Gahlok Va, a pierwszym Toa - Gali Nuva, co wpisywało się w moje ówczesne bezwarunkowe uwielbienie do wszystkiego co niebieskie, które jednak od tego czasu zdążyło mi minąć. Poza BIONICLE interesuje się również szeroko pojętą grafiką i rysunkiem, animacją poklatkową, grami komputerowymi oraz filmami.

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
llwydBlaidd
7 lat temu

Świetny artykuł, zgadzam się w nim w większości. Jedyne z czym się nie zgadzam to z tym, że koncept alternatywnych wymiarów jest dobrym pomysłem. Otóż to prawie nigdy nie jest dobry pomysł, bo moim zdaniem bardzo niewielu ludzi potrafi sobie z tym konceptem poradzić.

toa tuhi
toa tuhi
7 lat temu

tekst jest dobry choć wydaje mi się że jest w nim nieco za dużo niepotrzebnych dygresji. sam temat alternatywnych wszechświatów jakoś nigdy mnie nie kupił. być może dlatego że były one określane jako „poboczne” co czyniło je dla mnie (osoby nie zgłębiającej się w nagłębsze odchanie fabuły bio) ze startu nie atrakcyjnymi a może dla tego że zawsze odbierałem je jako taką tandetną próbę stworzenia tego universum jeszcze bardziej złożonym i pogmatwanym na wzór jakichś DC czy innych Marvelów.

Zarian
Zarian
7 lat temu

Czy macie jeszcze w planach tłumaczenie komiksów?

Kluuucha
Admin
7 lat temu
Reply to  Zarian

Oczywiście, prace nad komiksami trwają